Trudny wybór

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze,
a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. 
Poznacie ich po owocach. 
Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi?”

(Mt 7, 15-16)

Uwielbiam biegać. Nie wyobrażam sobie dnia bez biegania. Serce rwie się do tego, bo wiem, że jest to dla mnie dobre. Biegając mogę się zrelaksować, odpocząć, poczuć wiatr we włosach, nie skupiać się na swoich słabościach, a mieć czas dla Boga, na wyłączność. Przyszedł jednak kiedyś taki dzień (i to nie raz - było ich całkiem sporo), że rano pogoda była słaba, a ja przez niewyspanie nie miałam na nic ochoty.
I z jednej strony wiedziałam, że przebiegnięcie kilku kilometrów postawi mnie na nogi, a z drugiej zwyczajnie mi się nie chciało. Mocowałam się z własnymi myślami. Nie mogłam się zdecydować, byłam niespokojna. I wtedy ktoś bardzo mi bliski podesłał mi artykuł o tym, że bieganie w pewnych sytuacjach jest kontuzyjne, że bardziej szkodzi niż pomaga, bo obciąża bardzo stawy i kilka innych racjonalnych argumentów. Gdy to przeczytałam, to sytuacja stała się dla mnie jasna - nie poszłam biegać, zniechęciłam się i "przekonałam", że to bieganie, to wcale nie takie dobro... Spójrz teraz, co mogłoby się zadziać, gdybym w swoim zniechęceniu dostała przeciwną od otrzymanej informację - o wyższości biegania nad niebieganiem - o tym, że jest dobre, wartościowe i przynosi korzyści. Zapewne zmotywowałoby mnie to do szybkiego założenia adidasów i wyjścia na trasę. 
Bieganie jest tu tylko przykładem, który pokazuje pewien mechanizm. Zobacz, że często jest tak, że masz zapał do robienia jakiejś rzeczy - wiesz o tym - masz przekonanie i rozeznanie, że to co robisz jest dobre i w pewnym momencie przychodzi ktoś/coś i pokazuje ci: "przestań, to frajerstwo, spójrz, jak beznadziejnym przykładem jesteś..." i w tym momencie zaczynasz się wahać, bo pojawiają się przed tobą dwie drogi. Pierwszą jest pójście za ludzkim stwierdzeniem i oceną, wywieszenie białej flagi, założenie ręki na rękę i porzucenie dzieła. Druga droga, to spojrzenie z dystansu na podważenie tego dobra, które wykonujesz i pójście dalej za Bogiem. Bo to Bóg wlewa w ludzkie serca chęć robienia dobra, daje natchnienia i pokazuje drogi. Od ciebie zależy, czy ktoś stojący naprzeciw ciebie i swoją np. złą oceną tego, co robisz da tobie siłę (może trochę na zasadzie: "ja ci jeszcze pokażę, że wiem co robię i mam w tym rację, bo prowadzi mnie Bóg), czy ten pocisk złego słowa cię zabije. I wybór, choć oczywisty, to po ludzku nie jest łatwy. Bo co ludzie powiedzą, bo mi się nie chce nadstawiać i obrywać ciągle za to samo, bo przecież może faktycznie nie jest to dobre..., bo inni robią lepiej... Nie tędy droga. "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi". (Dz 5,29)
Jeśli stoisz dziś przed takim wyborem - może twój nieuczciwy podpis pod ważnym dokumentem przyniósłby ci jakąś korzyść majątkową, a może nigdy nie ściągałeś na sprawdzianie, a tym razem nie czujesz się zbyt pewnie i koledzy podrzucają ci ściągę... - proszę, zatrzymaj się na kilka sekund i zamiast iść odruchowo, za ludzkim impulsem, to zapytaj Boga, którędy tym razem. Zawołaj do Niego: 'jestem słaby i mam dość, pomóż mi..."

Popularne posty