Wstań...



„Kiedy jesteśmy młodzi, sądzimy, że cierpienie to coś, co ktoś nam może zadać. 
Kiedy przybywa nam lat wiemy już, 
że prawdziwe cierpienie mierzy się tym, co nam odebrano”. 
/Gregory David Roberts, Shantaram/                   

   Sytuacja, która przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego zdania dotyczy trudnej – ale jakże bliskiej każdemu z nas materii. Chodzi bowiem o umieranie. Odchodzić - umierać można zarówno fizycznie, jak i duchowo. Osobiście znam wiele duchowych trupów, które choć fizycznie mają się całkiem nieźle, to poza swoim ciałem i zasobami materialnymi – nie mają nic. Świat ODEBRAŁ im Boga. Cierpią pod kloszem samotności…, czasem nie dopuszczając nawet myśli o zmianie.
Do tego wszystkiego w każdej chwili może przyjść jednak On – Bóg. Przychodzi na wiele sposobów – przez ludzi, sytuacje, słowa… Często pod postacią drugiego człowieka, sam Bóg podaje dłoń i  mówi: „wstań!” Wstań ze swojego dołu! Obietnica, którą dał nam Jezus jest niesamowitą perspektywą! „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” – czytamy w Ewangelii św. Mateusza 11,28.

   Osobiście bardzo mocno doświadczyłam spełnienia tej obietnicy w sytuacji, w której przez kilka tygodni opiekowałam się bliską mi osobą przebywającą w szpitalu. Codziennie w szpitalnej kaplicy – do późnych godzin nocnych – walczyłam z Bogiem o jej życie. Przez świat została mi ODEBRANA nawet nadzieja. Wtedy – w poczuciu totalnej pustki, kiedy wydawało mi się, że Bóg to chyba siedzi na chmurze i jedynie piorunami strzela, On przyszedł ze swoim dotykiem – delikatnym, ciepłym, łagodnym… „On zaś ująwszy ją za rękę rzekł głośno: Dziewczynko wstań!” (Łk 8,54) To były wtedy słowa pokrzepienia skierowane wprost do mojego serca. (I na słowach się nie skończyło!) Dziś Bóg mówi to do Ciebie. Tak, do Ciebie właśnie! 
Nie musisz już udawać twardziela…, zakładać maski znieczulenia… Teatr i Wenecja są gdzie indziej. Tego chce świat, ale nie Bóg. Bóg mówi, przyjdź. Przyjdź: rozwalony, ze słabym humorem, w niekoniecznie wypastowanych butach…, przyjdź. Czymś wspaniałym jest możliwość zatrzymania się w ciągu dnia, by choć na kilka chwil pobyć z Bogiem w Jego Domu. Czas adoracji i modlitwy – wielbienia i rozmowy – totalnie zmienia punkt widzenia. Przed Nim można się całkowicie rozebrać. Dogadać się, przypomnieć priorytety i ruszyć dalej. 

   Z Bogiem świat wygląda zupełnie inaczej. Tapety nieprawdziwości i braku autentyzmu – można śmiało oddać światu… Pozostają radość i wewnętrzny spokój. Doświadczenie pełni i wystarczalności. Z takim ładunkiem bez obaw można wyjść na ulicę…



Popularne posty