Pragnienia...


„Jesteśmy bowiem Jego dziełem stworzeni w Chrystusie Jezusie 
dla dobrych czynów, 
które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili”. 
(List do Efezjan 2,10)

Przez wiele lat w zasadzie nie wiedziałam, co mam robić ze swoim życiem. I wcale nie chodzi mi o to, że chciałam być astronautą, piosenkarką lub strażakiem, ale nie mogłam się zdecydować. Czasem pytana o to, czy jestem szczęśliwa, marszczyłam znacząco brwi, a pojawiający się na twarzy grymas wyrażał zdecydowanie więcej niż niejedno niecenzuralne słowo.
Zmieniałam miejsca zamieszkania, porzucałam kolejne studia, zmieniałam prace… nigdzie nie czułam się dobrze, ciągle czegoś mi brakowało. Szamotałam się jak ryba wyciągnięta z wody, bo – jak wtedy myślałam – i jeśli w ogóle moje myśli w tę stronę kierowałam - Bóg był siedzącym na chmurze władcą, któremu nie chciało się zajmować takim przeciętniakiem jak ja. Przez wiele lat w ogóle nie wiedziałam, że to Bóg wlewa w moje serce dobre pragnienia, że On chce, bym była szczęśliwa, bym doświadczała pełni. Nie dopuszczałam do siebie tego, że w Jego oczach jestem najlepsza i wyjątkowa (Ty też jesteś!!), i że jeśli chcę, to mogę – zamiast powielać schematy – realizować zadania, które Bóg chce, bym realizowała.
Teraz już wiem, że podjęcie decyzji zaufania Bogu – tak Boże, Ty przecież dobrze wiesz, co robisz, przecież jesteś Bogiem, działaj... – bardzo ułatwia odkrywanie misji, jaką On przygotował każdemu człowiekowi. 

Popularne posty