Z palcem w... uchu


Młodszy syn w ostatnim czasie odkrył moc wkładania palców do uszu. Robi to w bardzo różnych momentach, naprzemiennie palce wkładając i wyjmując. Zainteresowanie nowymi dźwiękami, a czasem próba odcięcia się od nich, to forma dziecięcego poznawania świata, która z całą pewnością, jak na razie, nie ma w sobie nic z celowego zamknięcia na głos rodziców, albo ze złośliwości. 
Sprawa nabiera zupełnie innej barwy, gdy spojrzymy na duchową płaszczyznę życia. Z bólem dostrzegam, jak wiele razy, słysząc to, co Bóg mówi, zatykam sobie uszy, a nie słysząc Go, robię po swojemu. Nie jest to już więc takie niewinne. Wiele osób stwierdza: "Bóg do mnie nie mówi", by dalszej rozmowie okazało się, że On mówi, tylko człowiek wcale nie chce Boga w tym dostrzec. Fakt, Bóg nie zawsze przychodzi z tym, co chcę na daną chwilę usłyszeć..., lecz idąc za słowami Pierwszego Listu do Tymoteusza, Bóg "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy", oczywistym staje się, że Bóg chce mnie budować i chce dla mnie dobra. Pozostaje kwestia słuchania i wprowadzania w życie Jego słów. Dużo do roboty.

Popularne posty