Usiąść i płakać

"Umiłowany, nie naśladuj zła, lecz dobro. 
Ten, kto czyni dobrze, jest z Boga;
 ten zaś, kto czyni źle, Boga nie widział". 
(3J 1,11)

Są czasem takie dni, w których łatwiej jest zgubić sens codzienności. Z trudem zabierasz się za jedzenie śniadania, a wyjście do szkoły lub pracy sprawia, że twoje myśli wracają raczej do ciepłego łóżka, niż motywują do wyjścia na ulicę. Niby nic złego się nie stało - obiektywnie twoja sytuacja nie uległa zmianie, jednak czujesz niechęć, brak siły i życie zaczyna cię przytłaczać.
Mogłoby wydawać się, że to przypadłość czysto kobieca, jednak z rozmów wiem, że mężczyźni również wpadają w takie dołki. Czasem to ogólne życiowe "fuj", które spadło na ciebie nie wiedzieć skąd, może być efektem duchowej walki o ciebie. Cierpisz. Z trudem się modlisz. Bóg stał się jakby daleki... Nie słyszysz Go, nie doświadczasz pokrzepienia, przytulenia... Nie widzisz efektów, więc rezygnujesz. Znam to.
Będąc w takim stanie łatwo się poślizgnąć i mocno poobijać. Wiele zaś trudu zajmuje powstanie z upadku. Pytanie jest jedno - komu w takiej sytuacji zaufasz i podasz swą dłoń. Drogi są dwie. To, w którą stronę pójdziesz, zależy od ciebie. Pamiętaj proszę, że Bóg bardzo cię kocha i nie wejdzie tam, gdzie sam Go nie wpuścisz. Możesz więc nadal siedzieć i ze łzami w oczach rozczulać się nad swoją sytuacją, albo zacząć uwielbiać w niej Boga, a wtedy... no właśnie, tylko On wie, jak tobie pomóc. Chcesz tego?

Popularne posty