Ty to wiesz!


"Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: 
Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. 
Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, 
kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą". 
(1 J 1,5-6)

Dziś - jak co rano - wstałam pierwsza, by móc uszykować się do wyjścia, gdy inni jeszcze spali. O takiej porze mieszkanie oświetla tylko blask znajdującej się niedaleko latarni. Idąc przez ciemne pokoje, najpierw zapalam światło w kuchni (kawa!!!). To stamtąd właśnie wyrwał mnie dziecięcy głosik: "mamo, chodź do mnie".
Poszłam. I oczywistym jest, że zaraz po przejściu z bardzo jasnego pomieszczenia do ciemnego, człowiek potrzebuje chwili czasu, by przyzwyczaić się i cokolwiek w tej ciemności dostrzec. Tak było i tym razem. Dodatkowo zadanie utrudniały mi rozłożone na podłodze tory kolejowe.
Sytuacja przechodzenia z pomieszczeń jasnych do ciemnych i odwrotnie (efekt oślepienia) jest w zasadzie moją codziennością. Dopiero dziś jednak przyszła myśl, że organizm ludzki jest w stanie się przystosować zarówno do światła, jak i mroku. Przejście z jednej strony na drugą nie stanowi większego problemu. Czas gra tu jednak kluczową rolę. To on determinuje działania, jakie jesteśmy podjąć w określonych sekundach - czy stoisz jak wryty, mrużąc oczy, albo otwierasz je szeroko, by dojrzeć szczegóły pomieszczenia. Tak jest też w życiu duchowym. Raczej nikogo przekonywać nie muszę, że zdecydowanie szybciej w tym przypadku wchodzi się w mrok - grzech. Ta cząstka nieba ukryta w każdym z nas sprawia jednak, że będąc w ciemności starasz się z niej uciec lub ją rozświetlić. Nie jest łatwo chodzić po omacku. Warto trzymać się Boga, który przecież jest światłością i w tym przypadku nie przyzwyczajać się do trwania w mroku.
Panie Jezu, zapraszam Cię teraz do tych miejsc, które są w moim życiu ciemne. Rozświetlaj je Panie.

Popularne posty