Kolejny ciężki dzień...


"Bierz udział w trudach i przeciwnościach 
jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa". 
(2 Tm 2,3)

Czekasz, czy czuwasz? Różnica jest bardzo namacalna. Czekanie kojarzy się z biernością. Mogę czekać na autobus, na swoją kolej w przychodni, na wiosnę... Czuwanie, to też forma oczekiwania, ale bardziej aktywna. Czuwam, więc dopilnowuję, jestem w określonej sytuacji, angażuję się...
Często łatwiej jest czekać, założyć rękę na rękę w myśl zasady "jakoś to będzie". Oczekiwanie zmian, uwieszanie się jedynie na innych osobach, bez osobistego wkładu, to trochę ucieczka od odpowiedzialności za jakąś sytuację. To tak, jakby oczekiwać premii w pracy, nie wykazując się jednocześnie niczym ponadprzeciętnym. Mnie się należy, więc czekam. Drugi List do Tymoteusza zachęca jednak do innej postawy. Nie chce mi się, nie mam siły, jest mi trudno, ciągle mam pod górę i pod wiatr, i w ogóle, to nawet nikt mnie nie rozumie, a mimo to stawiam czoła przeciwnościom. Jestem jak żołnierz Jezusa, który wie, że jego Mistrz jest większy od ludzkich lęków i niedomagań, że On potrafi pokonać wszelkie zło, a mnie - marnego człowieka, podnieść z najgorszego życiowego błota. 
Osobiście - pewnie podobnie jak ty - wiele obrywałam "po twarzy". Później jeszcze kopniak w brzuch i zdeptać leżącego. Czyniły to ludzka zazdrość, zawiść, niechęć... Skąd brać siłę, by wstać z takiej sytuacji, otrzepać się i na dodatek pójść dalej? Od Jezusa. Tylko On jest w stanie w pełni ogarnąć to, co się we mnie, w tobie dzieje i tylko On jest w stanie właściwie pomóc. Wchodząc z Nim w relację miłości, doświadczyć można prowadzenia. I nawet jeśli po ludzku twoja beznadziejna sytuacja się nie zmieni, to Bóg krok po kroku odkrywa przed człowiekiem dalszą drogę. To, co jeszcze wczoraj wpędzało cię w zniechęcenie, powodowało złość, ból, to już dziś - przyjmując postawę Jezusowego żołnierza, jesteś w stanie spojrzeć na to zupełnie inaczej. Jak to zrobić? Przywdziej zbroję. Bez niej nie wychodzi się przecież na pole walki, gdyż to pewna śmierć. Sakramenty, modlitwa, rozważanie Słowa, nieustanne chodzenie w Jego obecności - najskuteczniejsza ochrona.
Pozostaje kwestia podjęcia decyzji, odpowiedzenia na pytanie: czego ja chcę? Czy wolę w dalszym ciągu tkwić w swoim dołku, który zbyt wygodny to dla mnie nie jest, ale znam go, więc wiem, czego mogę się spodziewać i wiem też mniej więcej, jak unikać ciosów. A może jestem gotowy otworzyć się na moc Boga i zacząć współdziałać z Jego łaską? Rozmawiaj z Nim o wszystkim, budź Go, wołaj o pomoc, gdy masz poczucie, że giniesz... Niezależnie, czy Bóg przyjdzie do ciebie w subtelnym podmuchu, czy z siłą huraganu, to pewnym jest, że z Nim nic nie pozostaje takie samo jak było.

Popularne posty