Zanim się obejrzałam, mężczyzna stał już przy moim samochodzie, próbując otworzyć drzwi...


"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, 
i wy im czyńcie!" 
(Mt 7,12)

Jedna z osób kilka dni temu powiedziała mi, że to, o czym piszę często umieszczone jest w rzeczywistości samochodowo-ulicznej. Tak, to prawda. Każdego dnia wielokrotnie przemieszczam się z miejsca do miejsca, a samochód pomaga mi w tym. Jest to dla mnie też często miejsce słuchania Boga i odkrywania Go wielu życiowych sytuacjach. Poruszanie się po drogach uczy pokory i tego, że nie zawsze można i przede wszystkim nie zawsze warto stawiać na swoim.
Tego dnia wracałam z pracy. Pogoda bardziej jesienna niż zimowa, więc chciałam jak najszybciej dostać się do domu. Skrzyżowanie, rondo, rondo, światła, rondo, skrzyżowanie, rondo... Znam ten układ na pamięć. Wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie pewien mężczyzna, który początkowo jechał za mną, następnie zjechał na sąsiedni pas i jadąc równolegle machał w moim kierunku, gestykulował i próbował się porozumieć. Ze względu na to, że oboje byliśmy kierowcami, nie było to wcale takie proste. Zaczęłam więc po kolei sprawdzać - światła włączone, kierunkowskazów staram się używać... o co chodzi? A może nie spodobał mu się napis, który jeździ razem ze mną i ogłasza Bożą miłość? Odwrotnej sytuacji nawet nie brałam pod uwagę. Czerwone światło dało wyjaśnienie. Otworzyliśmy szyby, a mój towarzysz drogi z ulgą powiedział: jakiś czujnik wystaje obok tylnego koła, szkoda, by się urwał albo zepsuł. Byłam w szoku, gdyż spodziewałam się raczej kilku gorzkich słów, a nie pomocy. Podziękowałam z uśmiechem, zamknęłam szybę i pomyślałam, by zjechać na najbliższy parking i to sprawdzić. Zanim się obejrzałam, mężczyzna stał już przy moim samochodzie, próbując otworzyć drzwi pasażera, przez które "czujnik" wystawał. Włożył go do środka, wsiadł do swojego auta, zaświeciło się zielone światło i odjechaliśmy w swoje strony. Prosty gest troski o drugiego człowieka. 90 oddanych sekund - "straconych", by pomóc. Tak niewiele i jednocześnie bardzo dużo. Bóg przecież tak często mówi do ciebie przez drugiego człowieka. Czy widzisz to? Ty w taki sam sposób też niesiesz Boga innym ludziom. Tak rodzi się dobro. Proszę cię, dziś w ten poniedziałkowy, mroźny dzień, poszukaj okazji, by w uczynku wobec drugiego człowieka, dać mu choć odrobinę Bożej miłości. Jeśli jesteś kierowcą, możesz uśmiechnąć się do drugiego kierowcy, gdy stoicie na skrzyżowaniu. Może się zawstydzi, odwracając głowę, ale ty błogosław mu i nieś w ten sposób Jezusa. To całkiem łatwe, spróbuj. Od czegoś trzeba zacząć. Ludzie są dobrzy. "A zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła!" (Rz 13,11-12)

Popularne posty