"Uzdrowię cię"


"Możesz mi zaufać. Wiem, czego potrzebujesz. Nie musisz się o nic martwić. Chcę ci pomóc". Co byś zrobił, gdyby bardzo bliska osoba przysłała ci dziś smsa z takimi słowami? Pewnie zacząłbyś się zastanawiać, o co chodzi.
Ale że znasz dobrze tę osobę, nigdy cię nie wystawiła, to trochę na zasadzie "i tak nie mam nic do stracenia", odpisałbyś może: "Ok, działaj...". Później otrzymywałbyś konkretne wskazówki dotyczące twojego życia i tego, jakie kroki masz podejmować, by przemiana mogła się dokonywać. Widząc postępy, słuchałbyś bardzo uważnie i starannie wykonywał powierzone zadania. Może twoim zadaniem byłoby ukończenie kursu podnoszącego kwalifikacje, spędzanie większej ilości czasu z rodziną, zainwestowanie w swój wygląd, wysprzątanie mieszkania... W ufności, że ktoś chce dla ciebie dobra, robisz to, o co cię prosi. Zaczynasz osiągać pierwsze sukcesy. Skwaszona mina ustępuje miejsca słodkiemu rogalikowi. Na razie nie jest on wielki, ale na wszystko przyjdzie czas.
To teraz spójrz, z czym przychodzi do ciebie sam Bóg: "Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Uzdrowię cię". (Iz 38,5) Nie wiem, jakie są twoje potrzeby i pragnienia, nie wiem więc, jak On przyjdzie do ciebie. Wiem jednak, że jeśli otworzysz się na Niego i powiesz Mu "TAK", to On przyjdzie ci z pomocą. Przecież kto prosi, ten otrzymuje, a Bóg akurat jest słowny. I nawet jeśli teraz przeprowadza cię przez jakieś trudne doświadczenia, to słuchaj Jego głosu. On z największej ciemności umie wyprowadzić. Pozostaje kwestia zaufania i czasu. Tak jak nurek - powoli i z przystankami musi się wynurzać z głębin, by nie nabawić się choroby dekompresyjnej, tak samo Bóg wyciąga człowieka z jego głębin i ciemności. 
Jezu, ufam Ci. Ty wiesz, co robisz.

Popularne posty