Mój krzyż


"Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, 
ten nie może być moim uczniem" 
(Łk 14,27)

Każdy z nas - ty i ja - pragniemy być szczęśliwi. Układam sobie plan najbliższych godzin, dnia, tygodnia... czasem pędzę miesiące lub lata świetlne do przodu. Układam po swojemu - tak, by było mi wygodnie i staram się wprowadzać plan w życie. Czasem dzielę się tym planem z Bogiem, prosząc Go, by pomógł w tym, albo tamtym. Oczekuję Jego błogosławieństwa na moje pomysły. I dopóki wszystko toczy się zgodnie z moim planem, to nie mam powodu do niepokoju i pretensji. Spójrz jednak, co dzieje się, gdy rano zamiast cukru wsypuję do kawy sól, ucieka mi autobus, którym powinnam dostać się do pracy i w dodatku pada deszcz, który nic mi nie ułatwia... I wtedy pojawia się pytanie zakończone wielkim znakiem zapytania: DLACZEGO? Czasem sama się na tym łapię, że przedstawiam Bogu swoją litanię próśb, kompletnie zapominając zapytać Jego, co przygotował mi na najbliższy czas i czy moje pomysły nie mijają się z Jego pomysłami. Starcie gotowe. To tak jak w małżeństwie, gdy mąż chce pójść mecz, a żona nie wiedząc o tym, zaplanowała na ten czas wyjście do kina. Nie rozmawiali, więc się nie dogadali. To proste. Tak samo jest z Bogiem. Nie gadam z Nim, odrzucam to, co mi daje, więc nie mam szans być Jego uczniem. Drogi się rozchodzą.
Oczywiście po ludzku nie jest łatwo zrezygnować i z pewnością warto mieć plany, marzenia - tylko nie zapominać o najważniejszym - zapytaniu Boga: co o tym myślisz?
Proszę, wychyl się dziś ze swojej bezpiecznej łódeczki i zapytaj: Panie, co masz dla mnie? ...by na koniec życia nie okazało się, że pływałeś pontonem, a wielki prom, który chciał dać ci Bóg, stał przycumowany w porcie i niszczał...

Popularne posty