Myjesz zęby we wakacje?


Wakacje, wakacje! Urlopy, czas wolny, słońce, relaks, plaża, góry... Dla każdego coś miłego. Wielokrotnie w ostatnich dniach czytałam i słyszałam wypowiadane z lekką reprymendą zdanie: "od Pana Boga nie ma wakacji...". Zdanie z poziomu przedszkolnego stolika dla trzylatków, którym pani przed każdym posiłkiem przypomina zasady poprawnego jedzenia, siedzenia, nie rozmawiania w trakcie posiłku, itd. Grupie starszaków z reguły przypominać już o tym wszystkim nie trzeba. Podobnie z dziećmi w szkole, młodzieżą oraz osobami dorosłymi. Oczywiście nie mówię tu o wyjątkach, którym z anielską cierpliwością tłumaczy się wciąż te same rzeczy dzień w dzień. Znając zasady, wiesz, że zupy nie jemy widelcem, kiwanie się na krześle grozi upadkiem, a ręce przed posiłkiem po prostu myć należy. To proste. 
Zastanawiam się, skąd więc pomysł, by rok rocznie w okresie letnim przypominać, że "nie robimy sobie wakacji od Pana Boga". Czy ktokolwiek, w jakimkolwiek poradniku wakacyjno - urlopowego czasu pisze o tym, że nie ma wakacji od mycia zębów, zmieniania bielizny, spożywania posiłków...? Nie sądzę. Dlaczego? Bo to sprawy oczywiste, podstawowe i zasadnicze. Jeśli nie będziesz dbać przez dwa miesiące o swoje uzębienie, to na pierwszy dzień września polecam umówić się ze stomatologiem na dłuższą wizytę, o ile dwumiesięczne niejedzenie posiłków ci jeszcze w ogóle na to pozwoli. 
Tak samo z Bogiem - czy naprawdę nam, wierzącym, trzeba przypominać, że w trakcie urlopu nie rezygnujemy z codziennej modlitwy, z zachowywania przykazań, czy korzystania z sakramentów? Przecież to kwestie podstawowe, tak, jak mycie zębów przynajmniej dwa razy dziennie. Coś, co praktykujesz na co dzień, a nie jedynie od święta, nie wymaga przypominania. Aż dziwię się, że o tym piszę. 
Może zamiast używać tego oklepanego zdania, należałoby pokazać tym, którzy tego jeszcze nie widzą, że czas wolny od obowiązków zawodowych jest szansą na to, by mieć dla Boga więcej czasu, by codzienność była jeszcze piękniejszą modlitwą. Czy to nie doskonała okazja, by poranną kawę, na co dzień wypijaną w pośpiechu pomiędzy robieniem makijażu, a szykowaniem dzieciom śniadania do szkoły, przenieść do pokoju albo na balkon, taras, plażę, połoninę..., i w spokoju wypić ją razem z Bogiem - czytając Jego Słowo i modląc się...? Przecież skoro mam wolne od obowiązków, to mogę zając się tym, co przynosi mi radość i mnie podnosi, a "TYM" jest przecież Bóg. "Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" (Rz 8,31)

Popularne posty