Takie tam, kołaczącemu otworzą


Wróciłam do domu później niż zwykle. Nikogo nie było. Jedynie sterta wyprasowanych ubrań piętrzyła się na krześle, czekając na złożenie i schowanie do szafy. Jedna poszewka na poduszę, 32 bluzki, 11 sztuk długich spodni i 2 sztuki krótkich. Serio, liczyłam. Jeszcze zmywarkę przepakować, kolejne pranie wstawić, wyrzucić klapnięte tulipany i obiad, tak, jeszcze obiad zjeść. Mając już w głowie kolejne obowiązki, ale też nadzieję na moment odpoczynku, wyrównałam poduszkę i... zdążyłam usiąść na kanapie, by dwie sekundy później usłyszeć pukanie do drzwi. Chwilę później znałam już historię o czterech lwach, tukanie, dwóch żyrafach i małpie, przyglądałam się szkolnym osiągnięciom zapisanym na nieco sfatygowanych kserówkach, ogarniałam "tego na pewno nie będę jadł..." i "a wiesz, że na jutro muszę...". Takie tam moje doświadczenie z "kołaczącemu otworzą". 

Boża dobroć, miłość, cierpliwość..., są niewyobrażalnie większe od ludzkich tego pokładów. Dlatego ten, kto prosi - otrzymuje. Ten, kto szuka - znajduje. Kołaczącemu będzie zaś otwarte, bo choćby nie wiem co, On - Bóg nie zapomina o swoich dzieciakach i obietnicach nam danych. 

Zerknij: Mt 7, 7-12

Popularne posty