...a jeśli była to moja ostatnia spowiedź w życiu?


...a co, jeśli to była moja ostatnia spowiedź? Pierwsze odczucie - szok, ale te słowa są ze mną cały dzień. Pewnie będą też jutro i zapiszą się w moim sercu na zawsze. Oby! Dzisiejszą - nieco już wiosenną rzeczywistość - determinują często odgórne decyzje. Czym one są dla mnie? Jaki wpływ mają na moje życie? Stawiają mnie przede wszystkim przed pytaniem o priorytety. Z pomocą oczywiście przychodzą słowa z Ewangelii (Mk 12, 28b-34). Jezus mówi bardzo jasno, że miłość stoi ponad wszystkim. Miłość do Niego i do bliźniego. Obserwując nawałnice przetaczające się w ostatnim czasie przez media, które dyskutują o wyższości choćby przyjmowania Pana Jezusa w taki, a nie inny sposób, pytam się bardzo grzecznie - czy na serio jest to temat najważniejszy? Kościół już przecież zdecydował, pokazał co i kiedy wolno, a co nie. Wystarczy mieć pokorę i posłuszeństwo, aby to przyjąć! Po co to roztrząsać? Po co się tym zajmować? Po co podważać Magisterium Kościoła? Przecież w tym całym zamieszaniu i tak najważniejszy jest On - Bóg, którego zapraszam do swojego życia. A cała reszta, każda chociażby w tym temacie rozmowa - na ile mi pomaga mi kochać Jezusa i bliźniego, na ile wejść w relację...? Kochać lub nienawidzić... Wiadomo - Polacy nie gęsi, swój język mają i każdy jest specjalistą od naprawy dachów, kotletów schabowych, koronawirusa i liturgiki. Wiele bezsensownych dyskusji w szczególności teraz zajmuje serca ludzi. Patrzę dziś jednak na siebie i próbuję odpowiedzieć na pytanie, jak wypełniłam to pierwsze i drugie z przykazań. Czy podziękowałam mężowi, który wyniósł śmieci i zrobił pranie? Nie no, przecież to nic wielkiego. A jednak! Miłość. Czy podziękowałem żonie za przygotowanie naleśników? Naleśniki - też mi wyczyn. A jednak! Miłość. Ta cicha i często nawet niezauważana, okazywana drugiemu człowiekowi, więc i samemu Bogu poprzez dawanie tego, co mam w danym czasie najlepsze - tak ważna - miłość. A może z cierpliwością kolejny już raz tłumaczyłaś dziecku to samo zadanie lub po prostu głupio nie odpowiedziałaś na zaczepnego smsa.... To przecież wszystko też jest miłością. Bo gdyby ta spowiedź była moją ostatnią, to myślę, że za chwilę Bóg nie będzie patrzył na to, czy przypięłam równo klamerki na suszarce z praniem, ale na to, że choć w tym pośpiechu zgubiłam nawet skarpetę, to wyrobiłam się, by zdążyć przed zaśnięciem przeczytać dzieciom bajkę, dać buziaki, otulić kołdrą... Za kilka godzin nie będę się też zastanawiała, czy moje dłonie są godne, by na moment spoczął na nich sam Chrystus (bo godne nigdy nie były i nie będą), ale nad tym, czy zrobiłam wszystko, by z miłością przyjąć Pana do swojego życia i zaprosić do wszystkich spraw. 

Panie Jezu, choć nie jestem godzien, to Ty zawsze przychodzisz. Jesteś tak blisko, bo kochasz. Proszę, ucz mnie tej miłości i Twojego spojrzenia na otaczającą mnie rzeczywistość.

Popularne posty