W duchowej piaskownicy...


„Pokażę wam, do kogo jest podobny każdy, kto przychodzi do mnie i słucha słów moich, i czyni je. Podobny jest do człowieka budującego dom, który kopał i dokopał się głęboko, i założył fundament na skale. A gdy przyszła powódź, uderzyły wody o ów dom, ale nie mogły go poruszyć, bo był dobrze zbudowany. Kto zaś słucha, a nie czyni, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu, i uderzyły weń wody, i wnet runął, a upadek domu owego był zupełny.” 
(Łk 6,47-49 )
Pusta plaża, ożywcza morska bryza, słońce... - wiosna na całego. Nareszcie! Po wielu zimnych, deszczowych dniach ten był jednym z pierwszych pogodnych w tym sezonie. Spakowaliśmy więc torbę zabawek, koc i wyruszyliśmy nad morze. Obserwowałam swoje bawiące się piaskiem dzieci, dziękując Panu za dar tego dnia i wspólnie spędzanego czasu. Cała plaża nasza! Łopaty, grabie, wiaderka, foremki, koparki... Budowaliśmy i burzyliśmy do woli. Raz po raz dało się słyszeć dobiegający z pobliskiej budowy warkot maszyn. Chwilę później przyszła refleksja.
Dziecięce budowanie przeznaczone jest dla dzieci i im właśnie ma służyć. Będąc osobą już dorosłą, mającą zacięcie do budownictwa - nie idzie się na plażę albo do piaskownicy, by realizować swoje talenty. Szuka się wówczas pracy w tym kierunku albo otwiera się własną firmę budowlaną. Przełożenie tego na grunt duchowy jest podobne, jednak kwestia rozeznania trwa nieraz wiele, wiele lat... Gdy jednak człowiek otworzy się na Boga, to niezależnie, czy masz 20, czy 60 lat, Pan zaczyna wyprowadzać z tej mentalności duchowej piaskownicy.
Wyobraź sobie sytuację, w której pragniesz wybudować dom, a do dyspozycji masz jedynie plastikową łopatkę i maleńkie wiaderko. Tak się nie da, to oczywiste. Wyjść poza schemat - poza paciorki do bozi i pozwolić Bogu działać. Wiele ludzkich strapień i dołów opartych jest na tym, że jeszcze nie zaprosiliśmy do swojego życia Jezusa. Tego, który z miłością każdego dnia patrzy na nas i tylko czeka, by wpuścić Go, na Nim się oprzeć i Jemu oddać swoje sprawy. On widzi, że rozsypuje się twoje małżeństwo, że kontakty z dziećmi jakieś słabe, z pracą też na bakier... i w ogóle to już żyć się nie chce. Bóg widzi cię i pragnie, byś przyjął Jego pomoc..., byś wreszcie podejmując się budowy np. jakiegoś związku, przestał krzyczeć "ja sam, ja sam...", bo kolejny raz możesz się mocno potłuc. I oczywiście Bóg, z miłości i poszanowania dla twojej wolnej woli pozwoli ci na to. Pytanie, czy warto kolejny raz narażać się na upadek, podczas gdy Ojcowska ręka jest tuż obok? Możesz w dalszym ciągu siedzieć ze swoimi zabawkami w piaskownicy i budować po swojemu mało trwałe zamki z piasku, użalając się nad swoim nędznym losem pt. "nic mi w życiu nie wychodzi...". Jeśli jednak zaczniesz się rozwijać - możesz zbudować coś zdecydowanie większego, lepszego, trwalszego... Z Nim jesteś w stanie doświadczyć o wiele więcej, bo twoje talenty (być może jeszcze nie odkryte - ot, nie daje się małpie scyzoryka) w połączeniu z Bogiem Wszechmogącym, tworzą ogromny potencjał. Pytanie, czy tego chcesz? Bóg na potężne budowy wystawia tych, którzy chcą dać się prowadzić, słuchać i spełniać Jego wolę, bo bardzo kocha człowieka i chce dawać życie w obfitości. „Dołóż starania, byś sam stanął przed Bogiem jako godny uznania pracownik, który nie przynosi wstydu, trzymając się prostej linii prawdy. Unikaj zaś światowej gadaniny; albowiem uprawiający ją coraz bardziej będą się zbliżać ku bezbożności.” (2 Tm 2,15-16) „Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. (1 P 5,5-6)
Panie Jezu, chcę stać się narzędziem Twojej łaski i miłości.

Popularne posty