dzień 34...

Do niektórych kościołów nie jest mi zwyczajnie po drodze. Wcale to nie kwestia ich lokalizacji. Tak było i wczoraj. Miałam inne plany, ale sprawy praktyczne przeważyły jednak, że wylądowałam tam, gdzie wylądowałam. Spodziewałam się, że będzie - jak zazwyczaj o tej godzinie - nudno i zimno. Było tylko zimno. Dobrze jest móc - choćby nawet jedynie pod nosem - uśmiechnąć się w czasie kazania, słuchając, jak bardzo Bóg pragnie człowieka, szukając z nim relacji... i wspólnych dróg. Bez cukru pudru, w rzeczywistości, w której jestem tu i teraz.

Ot, motywujące przypomnienie. 
Dziękuję :-)

Popularne posty