"Dzielna niewiasta do dnia przyszłego się śmieje..."




     Chcę wam się do czegoś przyznać. Często wstaję po nocy w dosyć słabym humorze. Zazwyczaj nie jestem wyspana tak, jak bym chciała być wyspana. Nie czuję się tak, jak chciałabym się czuć, a spojrzenie w lustro dodatkowo powoduje, że moje powody z zadowolenia z kolejnego dnia życia są jeszcze mizerniejsze. Każdy włos sterczy w inną stronę, zmarszczki pod oczami daleko posunięte i kilka kilogramów po ostatniej ciąży wciąż mi ciąży. Marność. Marudzę często na to Bogu, bo nie jestem z siebie zadowolona.
On jednak szybko kontruje moje głupie patrzenie. Już w czasie pierwszej porannej kawy ratuje mnie słowami: „Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja i nie ma w tobie skazy” (Pnp 4,7) „Stworzyłeś mnie tak cudownie” (Ps 139,14) To wystarczy, by mój dzień nie był już do kitu. Bóg mówi: rozraduj się dziecko sobą, jesteś piękna, bo taką cię stworzyłem… 
     To prawda – Bóg nie stwarza bubli. Doskonale jednak wiem, że bublem mogę się stać – patrząc na siebie poprzez pryzmat kanonów tego świata. Bublem mogę się stać, jeśli będę patrzyła na siebie jedynie przez to, co zupełnie przyziemne, jeśli będę słuchać jedynie swoich emocji oraz tego, co powiedzą o mnie inni. Nie chodzi mi teraz wcale o to, by popadać w samozachwyt, założyć rękę na rękę i powiedzieć: no Panie Boże – taką mnie stworzyłeś, to taką mnie masz…, po czym zacząć opychać się pączkami i chipsami zapijanymi coca-colą… wiedząc, że chcę dla własnego dobrego samopoczucia na przykład zrzucić jakieś ponadprogarmowe kilogramy. Bóg stworzył mnie pięknie i doskonale - po mojej jednak stronie leży dbałość o to – tak, by Bóg mógł mi błogosławić. Bóg może mi dodawać, ale nie zrobi nic za mnie. Bóg może sprawić, że będę czuła się dobrze i atrakcyjnie. Ale jeśli ja będę stawała codziennie przed lustrem i witała się słowami – nie no, nie chce mi się umyć, umalować, uczesać… To jak Bóg ma mi dodać? Z czego i do czego? Wówczas najpierw należy się zająć moim chceniem – by mi chciało się chcieć, a później dopiero pracować nad np. wyglądem zewnętrznym. 

     To uczy mnie oddawania Bogu każdego aspektu życia. Oddawania, czyli starania się po ludzku na maksa i jednocześnie zaufania, że skoro Bóg chce mojego dobra i jestem dziełem Jego rąk, to On pokaże mi drogę, którą iść, by osiągnąć pełnię. Bóg jest dobrym Ojcem i któż jak nie On chce spełniać i spełnia pragnienia swoich dzieci. Droga jest dość prosta – prosić i ufać, że Bóg może wszystko. Bo może.

Popularne posty