Jak przetrwać?

Nie powiem, że wracam ze zdwojoną siłą, bo raczej to nie o własnych siłach... W ogóle, to ciężko stwierdzić, że wracam (bo i niby skąd, dokąd...?), ale niechaj będzie. Wrzesień zaskoczył mnie tak, jak zima zaskakuje drogowców. Niby wiedziałam, że nastanie, ale wyparcie było silniejsze. Wróciłam do szkoły i do przedszkola. Dziergam filcowe listki do jesiennej peleryny, zbieram kasztany (nadal nie wiem, czy te dwa worki wystarczą, ale w razie czego mam zapasy w podszewce kurtki), szereguję i opisuję liście według tajemnego wzoru, oglądam pod mikroskopem włosy, gotuję rosół, smażę imieninowe nuggetsy, ukrywam ładowarkę do telefonu tak, by nie móc jej znaleźć... i zapisuję w kalendarzu kolejne sprawy turboważne (szkoda, że nie zapisałam jednak, gdzie kładę ładowarkę). Wieczorami padam na twarz, by przynajmniej klika razy wstać każdej nocy, bo wodę gazowaną mi daj, bo kabanosa chcę jeść (serio, teraz?!), bo gdzie moja przytulanka, a w ogóle, to chcę spać z wami - standard. Ostatnio zdarzyło mi się też natłuszczającą mgiełką do ciała spryskać świeżo umyte włosy, cóż, przeczuwałam, że któregoś poranka może się to zdarzyć. Zawsze lepsze to, niż mycie zębów kremem do rąk. Poranki zaczynające się pomiędzy 4:50, a 5:10 są trudne, choć humor zawsze mi dopisuje (najczęściej czarny, ale jednak!). Jak przetrwać? Zrobiona w pośpiechu kawa, choć dobra, to wcale nie załatwia do końca sprawy. Tu trzeba czegoś więcej! Kogoś w zasadzie. Jezu ufam Tobie, to słowa, które przywracają równowagę. Nie jest to żadne zaklęcie, po którego wypowiedzeniu pojawia się przede mną świetlista postać, która robi wszystko za mnie, a ja wtedy kawa, francuski rogalik i ciepłe kapcie. Ale się rozmarzyłam... Nic z tych rzeczy! To jedno zdanie przypomina mi, Kto rządzi, czuwa i broni...
Jezu ufam Tobie, bo Ty możesz ogarnąć to, czego ja nie ogarniam. Jezu ufam Tobie, bo Ty zawsze masz plan na mój plan. Jezu ufam Tobie, bo gdy zawalam, to Ty zawsze dajesz mi kolejną szansę. Jezu ufam Tobie, bo...

Popularne posty