Takie tam codzienności...


3... 2... 1... jejku, jejku! 
Trochę mnie te ostatnie tygodnie przypiekły. Tyle się dzieje, że w ogóle trudno nadążyć. Niby żadne nadzwyczajności, a jednak wszystko wywrócone do góry nogami. Bo remont, bo wyjazd, bo szkoła i przedszkole... Wieczory wypełnione uzgodnieniami albo zwyczajnym padnięciem na twarz. A i tak zaplanować nie da się do końca wszystkiego. Żałuję trochę, że nie mam ekstra robota, który z uśmiechem wykonywałby za mnie wszystkie codzienne czynności, a ja mogłabym dać się pochłonąć przejażdżkom po sklepach, po śruby, których "nigdzie pani takich nie kupi". Kupiłam jednak, dziś jadę po kolejne. Uczę się też codziennie, na nowo odkrywać Boga w sytuacjach, w których mnie stawia, a choć podobno na naukę nigdy nie jest za późno, to jednak góry są jakby coraz bardziej strome...
ps. Lubię góry!
ps.2. Sąsiedzi nadal nas dokarmiają - ciasta, owoce, mięso, przetwory... Z-a-d-z-i-w-i-a-j-ą-c-e!

Popularne posty