No i się zawaliło!
"Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał"
(Ps 37,5)
Zadzwonił dziś do mnie pewien mężczyzna. Spokojnym i pewnym
głosem zapytał, czy ma przyjemność rozmawiać właśnie ze mną? Ależ oczywiście –
odpowiedziałam, dodając po cichu – z pewnością wielka to dla pana przyjemność.
Po dość długiej telemarketingowej grze wstępnej – choć w zasadzie już nie wiem,
czy chciał sprzedać mi garnki, kredyt, czy skrzynkę bananów – zapytał, czy mam
czas na rozmowę.
Potwierdziłam oczywiście, że skoro odebrałam, to czas mam, a
dokładnej dwie minuty. Mój rozmówca lekko wytrącony ze schematu, potrzebując na
przedstawienie mi swojej propozycji chciał około sześciu minut. Trudno –
odpowiedziałam – może zadzwonić pan w innym terminie… i rozłączyliśmy się.
Jakoś nie specjalnie interesuje mnie, jaka super oferta przeleciała mi właśnie
obok nosa. Nie o to chodzi. Pomyślałam jednak, że tak właśnie jest często z
nami i Bogiem. W ciągu minuty – dwóch – a w polocie to już w czasie godzinnej
niedzielnej Eucharystii – próbujemy przedstawić Bogu całe swoje życie.
Podziękowania, potrzeby, żale, oczekiwania… - wszystko wrzucone do jednego
worka z brakiem czasu i tak pędzimy do Jezusa. Nie mamy czasu, by usiąść z Nim
„przy kawie” i pogadać jak z Przyjacielem i przede wszystkim posłuchać co On ma
do powiedzenia. Wygląda to trochę jak jedzenie w McDonald’zie – najeść się i
pędzić dalej. A później przychodzę do Boga z pretensjami – że to nie wychodzi,
tamto się zawala…, a On nic sobie z tego nie robi. A jak On może przebić się ze
swoimi pomysłami, jeśli nawet nie mam czasu Go wysłuchać, bo mam tylko „dwie
minutki” i może kiedy indziej Panie Jezu, bo teraz to ja muszę załatwić milion
najważniejszych na świecie spraw…, a jak skończę te wszystkie rzeczy, to znowu
chwilę może pogadamy.
Jezus zawsze na ciebie czeka i ma dla ciebie czas – a ty,
czy zdążysz dziś z Nim pogadać? Jezus ma odpowiedź na każde twoje pytanie, na
każdą troskę – czy weźmiesz to od Niego?