Język miłości, czy wybuchowy Wezuwiusz?
„…kto wargi zamyka – bezpieczny”
(Prz 17,28)
Są takie
sytuacje, w których można powiedzieć wszystko – dosłownie wszystko. Otworzyć
się, wylać totalnie przed drugą osobą. W całkowitym zaufaniu, poczuciu
bezpieczeństwa… – wszystko. Są też czasem sytuacje, gdy wskazanym
jest raczej powściągnąć język przed powiedzeniem wszystkiego lub nawet
powiedzeniem czegokolwiek, bo „kto wargi zamyka – bezpieczny”.
Jako że z natury jestem osobą dość bezpośrednią i mówię co myślę, bez
zbytniego owijania w bawełnę i piękne słowa, to bardzo wiele uczy mnie ten
fragment. W wielu sytuacjach – w szczególności, gdy oprócz słów do głosu dochodziły także emocje – uratował mnie on przed niekontrolowanym wybuchnięciem
złością, wkręceniem się w niepotrzebną awanturę albo upartym stawianiu na
swoim… Czasem jednak niestety zbyt późno sobie go przypominam. A Ty?
Bardzo porusza mnie to, jak Jezus dbał o mówienie innym dobrych rzeczy,
słów podnoszących, a nie podcinających… i nawet wtedy, gdy kogoś upominał, to
mówił to z wyczuwalną miłością i szacunkiem. I pomimo że po ludzku pewnie
czasem miał dość swoich uczniów, którzy nie byli idealni i często Mu jakieś
numery wywijali (zasypiali, niedowierzali…), to jednak zarówno do nich, jak i
do innych spotykanych osób mówił zawsze językiem miłości.
Dużo, dużo jeszcze do nauczenia od samego Mistrza!
Ps. Ojcze Lechu, dzięki za dobry przykład języka miłości, który trafia
wprost do serc ludzi.